Temat zawieszonej kawy na jakiś czas opanował internet. Coraz więcej kawiarni przyłącza się do akcji, a na swoich blogach i profilach piejecie z zachwytu jaka to wspaniała idea i jak można zrobić coś dobrego dla drugiej, nieznanej osoby. Mnie ten pomysł wydaje się dziwny i uważam, że w Polsce szanse na jego realizację są w odróżnieniu od tego, jak Wam się wydaje, nikłe. Jeśli zmęczyły Cię „och“ i „ach“ nad zawieszoną kawą to zapraszam do lektury.
Idea zawieszonej kawy wywodzi się z Neapolu i zaczęła się około 100 lat temu, wśród klasy robotniczej. Tradycja mówi, że ktoś, komu się poszczęściło, płacił w kawiarni za dwie kawy, ale wypijał jedną. Tę nieskonsumowaną, czyli właśnie zawieszoną ofiarował, oczywiście w przenośni dla „reszty świata“. Przyjęło się, że z takiej zawieszonej kawy mógł skorzystać ktoś, kogo na nią nie stać. Był to swego rodzaju akt dobroczynności, który obecnie jest praktykowany głównie w okolicach świąt Bożego Narodzenia. Należy też podkreślić, że nie bez przyczyny tradycja zrodziła się w Neapolu, który do dziś jest miastem relatywnie biednym, brudnym i zaniedbanym. Kto był, ten wie.
W całym tym owczym pędzie trzeba wyjaśnić kilka rzeczy. Po pierwsze nie ma w Polsce kultury picia espresso, bo to właśnie ono jest tą zawieszoną kawą, np. we Włoszech. Tam pije się ją na stojąco, przy kontuarze i kosztuje ona €1-1,50. Cena ta jest dla przeciętnie zarabiającego obywatela Italii wręcz śmieszna. Nic dziwnego, że taki gest jest dla nich łatwy. Poza tym Luigi wchodzi, pije kawę i wychodzi. W Poznaniu, gdzie zarabiamy o wiele mniej espresso może kosztować nawet dwa razy więcej, nie mówiąc już o tym, że większość osób przesiaduje w tej kawiarni kilkadziesiąt minut i pije wszystko, tylko nie espresso. Do tego zrodziło się Wam w głowach zawieszone wszystko. Od herbaty po frappe. Następnym razem jak będę w iSpocie, zapytam o zawieszonego Macbooka. A nuż trafię.
Zastanówmy się zatem, kto, skoro nie bezdomni i biedni będzie tę zawieszoną kawę pił. Ja mam piękną wizję, w której banda hipster-cwaniaków z ego jak stąd do Austin w Teksasie będzie chodzić po wszystkich kawiarniach i sępić zawieszone latte. Przecież skoro mogą wypić za darmo to po co mają płacić. A Wy naiwnie będziecie wierzyć, że sprawiacie komuś przyjemność. Oczywiście istnieje ryzyko, że sprawdzi się to w miejscach, w których zaskoczy nas fakt, że nie można płacić kartą, a akurat nie mamy gotówki. Wtedy rzeczywiście byłoby miło skorzystać z czyjegoś gestu. Należałoby również mieć wtedy świadomość, że w niedalekiej przyszłości wypadałoby się odpłacić podobnym uczynkiem. A w tym przypadku po prostu nie wierzę w naszą mentalność.
Nie zachwycałbym się też kawiarniami, które wprowadzają zawieszoną kawę na fali jej popularności. Dla nich jest to tylko i wyłącznie darmowa reklama w mediach społecznościowych, bo pieniądze za kawę i tak im się zgadzają.
Dla kogo jest więc ta kawa? Większość z Was twierdzi, że nie dla osób biednych i bezdomnych, którym jak świetnie zauważył to Kamil, raczej przysłużą się inne formy pomocy. Nie zgadzam się natomiast z całą resztą jego wpisu. Jeżeli nie jest to dar dla ludzi potrzebujących to moim zdaniem idea kompletnie traci sens i będzie tylko kolejną formą rozrywki dla znudzonego Poznańskiego Leminga.
The comment section is currently empty.
Share your thoughts...