Bardzo lubię oglądać seriale. Nie są to jednak hity z TVP i innych szałowych polskich stacji telewizyjnych. Do moich ulubionych mogę spokojnie zaliczyć takie pozycje jak Firefly, The Tudors, Rome, House M.D czy The Mentalist. Każdy z nich jest na swój sposób wyjątkowy i przyciągający. Firefly - idealny scenariusz i doskonała gra aktorów, The Tudors, Rome - charakteryzacja, tło historyczne, House, The Mentalist - główny bohater. Od niedawna do tej grupki dołączył nowy serial, a mianowicie Spartacus: Blood and Sand.
Nie będę się rozpisywał o czym opowiada serial. Kto choć trochę uważał w szkole będzie mniej więcej wiedział o co chodzi. Trailer zapowiadał, że będzie to połączenie 300 i Rzymu. I w sumie coś w tym jest. Niestety po pierwszym odcinku byłem nieco rozczarowany. Był nudny, strasznie się dłużył, akcji było tyle co nic. Część zapowiedzi się sprawdziło - sceny walk - żywcem wyjęte z 300. Bardzo podobała mi się taka konwencja w 300 więc z miłą chęcią powitałem ją w Spartacusie. Z drugiej strony - próbowałem się doszukać cech serialu Rzym - wartkiej akcji, jakichś fajnych intryg, ale jakoś nie mogłem ich znaleźć... I już chciałem sobie odpuścić. Coś mnie jednak podkusiło, żebym był cierpliwy i czekał na rozwój wypadków. I opłaciło się. Seria się rozkręca, z odcinka na odcinek jest coraz ciekawiej. Nudne początki, zapewne wyjaśniające amerykanom o co z tym Spartacusem chodzi jak mniemam konieczne. Na szczęście już po nich i nie mogę się doczekać następnego odcinka. Finał i tak znam, ale zastanawia mnie jak scenarzyści poprowadzili akcję.
Jeżeli nie przeszkadza ci nagość, nagość, przemoc na ekranie i jeszcze więcej nagości i seksu - warto poświęcić trochę czasu i obejrzeć.
The comment section is currently empty.
Share your thoughts...