Jakiś czas temu Google zakupiło jeden z moich ulubionych programów, czyli Waze. Dzisiaj @radko93 podrzucił mi artykuł, w którym autor wyjaśnia czytelnikom jakie korzyści daje to użytkownikom. Jak Waze uwielbiam, tak Google Maps nie znoszę i nie mam zamiaru się nimi zachwycać. Po cichu liczyłem na to, że nie będzie to jednostronne kopiowanie funkcji i na szczęście Waze również będzie coś z tego miało.
Co Mapy Google mają z Waze?
Z obowiązku należy jednak wspomnieć, że Mapy Google dostały to, co w Waze najlepsze – raporty użytkowników. Mimo tego, że Waze trudno uznać za poważną nawigację to jednak sporo osób go używa. Dodać trzeba, że są to użytkownicy wyjątkowo aktywni, a więc i przydatni. Od teraz wszystko (wypadki, objazdy, itp.), co zgłoszą Wazerzy z Wielkiej Brytanii i USA będzie również widoczne dla użytkowników Google Maps. Mnie natomiast, jak już zaznaczyłem na wstępie interesują zmiany w samym Waze.
Co Waze dostanie od Google?
Wchodząc na stronę Waze po cichu liczyłem, że wreszcie coś się ruszy, jeśli chodzi o zdjęcia satelitarne w edytorze map. Tak! Stało się. Te podłe, rozmazane plamy z Bing, na których trudno było dorysować precyzyjną mapę drogową są już przeszłością. Od teraz aktywni rysownicy dróg mają o wiele większe pole do popisu i duże ułatwienie w postaci zdjęć satelitarnych z bazy Google jako podkład. Już sam widzę, że część dróg, które narysowałem (te przy słabej jakości zdjęć) są do poprawy. Ale przecież o to w Waze chodzi.
Dodatkowym smaczkiem jest możliwość wykorzystania Google Street View bezpośrednio w edytorze map Waze. To kolejna rzecz, która poprawi precyzję mojej ulubionej nawigacji. Zawsze łatwiej będzie sprawdzić, czy na ulicy nie stoi jakiś znak zakazu skrętu, albo nakazu jazdy. Pozwoli to na dużo lepsze oznaczenie możliwych kierunków jazdy na skrzyżowaniach i bardzo poprawi niezawodność nawigacji.
Trzecią, rzeczą, której brakowało najbardziej są lepsze wyniki wyszukiwania prosto od giganta z Mountain View. Posunięcie to rozwiązuje jeden z największych problemów Waze jako nawigacji. Mianowicie, można wyszukać wreszcie konkretny adres. Wcześniej, jeżeli nikt nie dodał numerów domów w edytorze map, można było zapomnieć o precyzyjnym wskazaniu celu podróży. Waze potrafił doprowadzić nas jedynie do wybranej ulicy, a dalej trzeba było sobie radzić samemu. Teraz problem praktycznie nie istnieje, może poza kilkoma babolami, które udało mi się znaleźć w samych mapach od Google (pomylone adresy).
Co z tego wynika?
Waze bardzo szybko przerzuciło się ze współpracy z Facebookiem na Google. Może i nie świadczy to dobrze o autorach, ale dla nas, jeśli oczywiście nikt w Mountain View nie zdecyduje inaczej, może być o wiele lepiej. Dodatkowo zastanawiam się, czy aplikacja Waze na telefony również dostanie istniejące już w edytorze map udogodnienia, w postaci Google Street View i widoku satelitarnego. Byłoby ciekawie.
A czego Wy używacie jako nawigacji? Może warto dać Waze szansę?
Leave a Reply