Czasem jest tak, że zabrnie się za daleko, a potem jest już za późno, żeby się z tego wycofać. Internet oczywiście również zna takie historie, czego idealnym przykładem są Adobe Flash i Java.
Dawno temu w odmętach internetu powstawały różne dziwne pomysły. Na szczęście większość z nich nigdy się nie przyjęła. Albo dlatego, że po prostu były do dupy, albo mieliśmy strasznego fuksa i nam się upiekło. Niestety, czasami ktoś uzna jakąś nowość za narzędzie genialne. Za nim podążą pozostałe owieczki i mamy klops! Tak oto na Waszych komputerach zagościły (jestem pewien, że tam są) dwa koszmary, bez których nie będziecie mogli przestać używać. I to nie dlatego, że nie można ich odinstalować.
Adobe Flash Player
Tego cudu technologii informatycznej nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Jeśli jednak nadal nie wiesz o czym mowa, już spieszę z wyjaśnieniami. To ten dynks, który odtwarza Ci filmy na YouTube i Vimeo, a także jest odpowiedzialny za wyświetlanie większości wkurzających i zasłaniających właściwą treść stron reklam.
Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Flash ukazał się jako mało znana technologia w 1996 roku, jeszcze pod nazwą Macromedia Flash.
Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie.
Aplikacja w połączeniu z wtyczką do przeglądarki pozwalała tworzyć na stronach internetowych animacje i obiekty interaktywne, o których nikomu się przedtem nie śniło.
Od premiery oprogramowanie rozwijało się już bardzo dynamicznie. Internet błyskawicznie zachłysnął kolorowymi i dynamicznymi stronami. Do tego stopnia, że już w 2000/2001 roku mogliśmy dosłownie nimi rzygać. Flash był wszędzie. Każdy uważający samego siebie za profesjonalistę twórca stron musiał go użyć, choćby chciał wstawić jedynie prosty, nie animowany banner.
Pamiętam, jak jaraliśmy się jak Arab na kurs pilotażu patrząc na wytwory mistrzów z 2Advanced.com. Jeśli kliknęliście na drugi link to wiecie już, że u nich, poza nowoczesną oprawą niewiele się zmieniło. Strony co prawda są efektowne wizualnie, ale ładują się się koszmarnie długo i nieraz trudno się po nich nawiguje.
Dziś szał na strony całe we Flashu już minął. Modny jest HTML5 z odrobiną dodatków. Coraz więcej stron podawanych za wzór do naśladowania korzysta z nowoczesnych technologii obecnych już w przeglądarkach. Teoretycznie nie potrzebujemy więc żadnych dodatkowych wtyczek. A jednak!
Flash tak mocno zakorzenił się w Internecie, że nie sposób się go pozbyć.
Flash tak mocno zakorzenił się w Internecie, że nie sposób się go pozbyć. Używamy go nawigując po stronach, oglądając filmy na przeróżnych serwisach. Na domiar złego, jeśli nie używamy narzędzi typu AdBlock, to możemy na własnej skórze przekonać się, że technologię rozwijaną obecnie przez Adobe upodobali sobie reklamodawcy.
Wszystko spoko, powiesz. A potem zapytasz dlaczego w sumie na to narzekam? Z trzech powodów. Flash to obecnie najgorzej napisany kawałek oprogramowania, z którego korzystam w sieci. To on jest odpowiedzialny za to, że kiedy przeglądasz strony, Twój laptop wyje wentylatorami jak przeklęty. Do tego potrafi zawiesić przeglądarkę i powszechnie uważany jest za dziurawy jak ser szwajcarski.
Java
To kolejny, nawet jeszcze bardziej cichy antybohater tego wpisu. Zaraz po Flashu, następny kandydat do odstrzału. Tym bardziej go nie lubię i uważam, że powinien zniknąć, bo większość osób nie zdaje sobie sprawy jak są od niego uzależnieni. Sam wiem (tzn. jestem świadomy), że jedna z używanych przeze mnie aplikacji korzysta z Javy.
Na szczęście na Macu jest prostu i w większości przypadków wystarczy nam jedna wersja, którą system pobierze automatycznie.
Chaos, który temu towarzyszy jest okropny
Zabawa zaczyna się na innych systemach, gdzie nie wiedzieć czemu aplikacje wymagają różnych wersji Javy. Jeden program działa z wersją 6.1, inny z 7.5. Chaos, który temu towarzyszy jest okropny. Nie masz też pewności, że następna aktualizacja tego wspaniałego środowiska, jakim niewątpliwie jest Java, nie rozwali Ci zależnych od niego aplikacji.
Oczywiście tak, jak w przypadku Flasha idea przyświecająca twórcom Javy była wspaniała. Wcześniej ten program do uruchomienia na innym niż to przewidziano systemie operacyjnym potrzebował przebudowania. Java likwidowała ten problem. Dzięki dostępnej na wszystkie systemy maszynie wirtualnej kod można uruchomić na każdej platformie bez żadnych dodatkowych zabiegów.
Jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego
Jak to jednak zwykle bywa, jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Niektórych programistów poniosło tak bardzo, że zaczęli tworzyć w tym języku jakieś wydumanie olbrzymie aplikacje. To fanów Javie raczej nie przysporzy, bo jest ona tak koszmarnie wolna, że aż odechciewa się tego używać. Dodatkowo na użytkownika czyha wiele pułapek w postaci nagłych, psujących programy aktualizacji i dziur bezpieczeństwa. Java dorobiła się nawet swojej własnej kategorii memów.
Końca nie widać
Niestety, końca tych dwóch komputerowych koszmarków nie widać. Niczym tasiemiec wbiły się swoimi haczykami w trzewia internetu i za cholerę nie idzie się tego dziadostwa pozbyć. Co jakiś czas wyrzucam Flasha, po czym za chwilę okazuje się, że przez to nie mogę dokonać zakupu w jakimś sklepie. To błędne koło, z którego niestety nie idzie się wyrwać.
Miejmy jednak nadzieję, że albo jakoś dwóch opisanych paskudztw się znacząco poprawi, albo jednak umrą, zgniecione pod ciężarem własnej beznadziejności i szybko o nich zapomnimy. Z pożytkiem dla wiatraków i baterii naszych laptopów.
The comment section is currently empty.
Share your thoughts...