Miesiąc temu pisałem na blogu o tym, jak przestałem jeść mięso. Zacząłem jeść dużo zdrowiej i schudłem prawie pięć kilogramów. Minął kolejny z hakiem, a ja dalej trzymam się swojego postanowienia. Ale jak to? W ogóle nie jeść mięsa? Takie pytanie zadawałem sobie kiedyś. A jak jest dzisiaj?
Dzisiaj popukałbym sam siebie w czoło i stwierdził, że jestem nienormalny. Nie tylko nie widać jakichkolwiek negatywnych skutków niejedzenia mięsa. Mało tego, w wielu kategoriach jest o niebo lepiej niż było. Oto przykłady.
Schudłem już prawie dziewięc kilogramów
Rok do roku trwałem w moim efekcie jojo. Zimą tyłem do ponad osiemdziesięciu kilogramów, żeby latem walczyć treningiem o każdy kilogram i w porywach schodzić do około siedemdziesięciu czterech. Był to proces żmudny i mozolny, a nadchodząca zima zwiastowała, że całe te moje starania są o „kant dupy”.
Trenując tak samo jak w roku poprzednim, tylko przez zmianę diety schudłem prawie dziewięć kilogramów. Ktoś może powiedzieć, że przy mojej budowie ciała taki efekt w dwa miesiące to za szybko, ale żadnego efektu jojo na horyzoncie nie widać. Czuję się lżejszy, mam więcej energii i życia, bo jestem lżejszy.
Mój trening kolarski wcale nie ucierpiał
Co prawda na początku miałem obawy, czy aby utrata masy i odrzucenie mięsa nie wpłynie negatywnie na moją wydolność i siłę, ale okazuje się, że nie. Wręcz przeciwnie, moja kondycja od początku utrzymywała się na takim samym poziomie, a w ostatnich tygodniach obserwuję wzrost zarówno wytrzymałości, jak i siły.
Zaprezentowany poniżej trening w lutym zeszłego roku mógłby się skończyć wizytą karetki.
Dziś jestem w stanie trenować dużo mocniej. Treningi, które wydawały mi się szaleństwem zaczynają wyglądać bardziej przyjaźnie i aż nie mogę się doczekać, kiedy pogoda się poprawi i będę mógł sprawdzić nogę pod gołym niebem. Na razie pozostaje mi katowanie rolek.
Lepsza dieta i większa radość z jedzenia
Kiedyś na swój talerz nakładałem dużo mięsa. Czasem kilka jego rodzajów na raz.
Dzisiaj nakładam kasze, ryż, rośliny strączkowe, warzywa i jem dużo więcej zup i zdrowych przekąsek. Staram się unikać słodzonych napojów, fastfoodów, słonych przekąsek wykąpanych w tłuszczu. Jedzenie może być tak różnorodne, że aż sam nie wierzę, że miałem na ten temat tak wąskie spojrzenie.
Dużo większe zainteresowanie budzi teraz we mnie planowanie posiłku, ale też chętniej zabieram się przez to do jego przygotowania. Bez cienia wątpliwości mogę stwierdzić, że przez ten czas zmieniły mi się smaki i to co obecnie łechce moje kubki smakowe bardzo mi odpowiada.
Mój stan zdrowia zauważalnie się poprawił
Chore zatoki to moje drugie imię. Bywały miesiące, że nie pamiętałem kiedy ostatnio mogłem swobodnie oddychać przez nos i to pomimo brania leków.
Dziś te same leki działają o niebo lepiej i jakiś czas temu zdarzyło się coś, czego kompletnie się nie spodziewałem - zacząłem ponownie czuć zapachy.
Spada mi tętno spoczynkowe, które sięgnęło poziomu 44 uderzeń na minutę i rośnie, pewnie głównie za sprawą treningów, tętno maksymalne. Śpię co prawda tak samo krótko, ale o wiele lepiej się wysypiam.
I na koniec temat wstydliwy - moje wizyty w toalecie są teraz bardziej regularne i mniej śmierdzące, co jest oczywistym plusem
A gdzie są minusy?
Praktycznie nie ma. Owszem, trzeba włożyć trochę wysiłku w zorganizowanie sobie zróżnicowanego i zdrowego jedzenia, ale to wszystko. W momencie, gdy w pracy mogę przebierać w jedzeniu na wagę i zawsze znajdę coś dla siebie, przestaje to być kłopotem.
Nie widziałem żadnych problemów miesiąc temu, tym bardziej więc nie widzę ich i teraz. Jeśli ktoś mnie zapyta ponownie, czy warto przestać jeść mięso - odpowiem, że tak. Trzeba to tylko robić z głową.
The comment section is currently empty.
Share your thoughts...