Dzisiaj zaszła potrzeba, żebym na dwóch nowiutkich iMacach 27″ zainstalował system Microsoftu. Potrzeba była dobrze umotywowana więc nie miałem zbyt wiele przeciw. Jednak w czasach mojej pracy jako sprzedawca zdarzało się, że co jakiś czas pojawiał się klient, który właśnie kupił Maca za 7 000zł i natychmiast po jego rozpakowaniu zapragnął mieć na nim Windows...
Zgrzytaliśmy zębami, przekonywaliśmy, że wcale nie trzeba, ale klient potrafił być uparty. Wtedy nie było wyjścia, trzeba zwalczyć smutek i pokonać własną niechęć do tego. Wraży jegomość sam oczywiście nie potrafił uzasadnić swojej zachcianki, trzeba było mu więc przedstawić możliwe scenariusze i podpowiedzieć (sic!) do czego może tego systemu używać i w jaki sposób ma być zainstalowany. Sposobów jest kilka, więc na brak wyboru narzekać nie można. Na początek - najgłupsza możliwa wersja...
Wariant pierwszy i najgorszy zakłada, że pozbywamy się z dysku OS X i zamiast niego instalujemy Windows. Technicznie oczywiście wykonalne, ale... Właśnie kupiłeś drogi komputer i zainstalowałeś na nim system Microsoftu. Gratuluję! Poza niekwestionowaną funkcją reprezentacyjną, czyli ładnym wyglądem, Twój komputer niczym się nie wyróżnia. Pozbywając się OS X zrobiłeś z niego zwykłego PC. Będzie się tak samo jak zwykłe komputery zawieszał, miał problem ze sterownikami i wykładał w dziwnych momentach. Albo tak bardzo cenisz sobie design i jesteś gotów za tę jedną cechę zapłacić majątek, albo nie wiesz co robisz i właśnie wtopiłeś dużą sumę pieniędzy. Będę powtarzał zawsze, że jeśli zamierzasz zainstalować Windows jako jedyny system na Macu, to w ogóle tego Maca nie kupuj. Wcale go nie potrzebujesz.
Smutne, ale tacy ludzie się zdarzają i nic na to nie poradzimy. Na szczęście kolejne warianty zakładają, że ktoś kto kupuje Maca wie co robi i potrafi uzasadnić swoją potrzebę.
Wariant drugi jest taki, że Twoim głównym systemem będzie OS X, a z Windows, czyli napisanych tylko pod niego programów będziesz korzystał sporadycznie. Warunkiem koniecznym jest to, że program wymaga dużej mocy obliczeniowej, dajmy na to karty graficznej. Apple udostępniło do tego świetne narzędzie w postaci Asystenta Bootcamp. Brzmi tajemniczo, ale rozwiązanie jest bardzo proste. Dzielisz dysk na dwie części. Na jednej będziesz miał OS X, na drugiej Windows, a przy starcie komputera możesz sobie wybrać, który system ma się uruchomić. Konfiguracja bardzo dobra, jeśli co jakiś czas, np. raz na tydzień, potrzebujesz na chwilę uruchomić coś na Windows.
Jednak przełączenie systemu wymaga ponownego uruchomienia komputera, więc na co dzień będzie to uciążliwe. Dlatego powstało rozwiązanie trzecie - wirtualna maszyna. W dużym uproszczeniu - uruchamiasz na Macu program, który udaje komputer, na którym instalujesz Windows. Można taką sytuację opisać jako Windows uruchomiony w oknie. Główne zadania wykonujesz wtedy na systemie Apple, a pozostałe w mniej ważnych, aczkolwiek niezbędnych programach tylko dla Windows. Możemy np. w ten sposób odpalić programy typu Subiekt, czy Lex. Windows możemy sobie włączać i wyłączać jak nam się tylko podoba, a ponowne uruchamianie nie jest konieczne. Wirtualnych maszyn jest kilka, np. darmowy VirtualBox albo płatny VMWare. Moją ulubioną jest jednak istniejący tylko dla OS X płatny program Parallels.
Parallels pozwala sprytnie wybrnąć z sytuacji, w której potrzebujemy często zrobić na Windows coś małego, a raz na jakiś czas coś bardziej wymagającego. Użyteczność Parallels polega na tym, że potrafi on uruchomić w oknie Windows zainstalowany przez Bootcamp. Dzięki temu możesz doraźnie korzystać z Windows na co dzień, a w razie nagłej potrzeby dużej mocy obliczeniowej restartujesz komputer i włączasz sobie inny system.
Masz więc kilka możliwości, żeby rozwiązać problem z brakiem niektórych programów dla Maca. Obie metody instalacji są bardzo proste i na pewno sobie poradzisz. Zastanów się zatem chwilę, co będzie dla Ciebie wygodniejsze - Bootcamp, czy wirtualna maszyna? Może potrzebujesz właśnie Parallels i jego wyjątkowej funkcji? Albo Windows jest Ci zbędny i wtedy niepotrzebnie czytałeś ten tekst... Wybór należy do Ciebie!
2013-10-17 14:01:00
AR-DZEJ --- Problemy peirwszego świata, właśnie interesują mnie najbardziej! DObry tekst
2013-11-09 16:31:00
tdoo --- Jak dla mnie durne dywagacje. Każdy robi to co lubi z jego pieniędzmi - to do Twojej smutnej miny na temat tego co ludzie robią z Makami zaraz po ich zakupie. Co do reszty to są gracze, są użytkownicy sporadyczni tak jak pisałeś Lex czy subiekt, czy też chociażby Ci którym raz na "ruski rok" potrzeba Windowsa, wirtualna maszyna. Niekoniecznie ja niepotrzebnie czytałem, bo chciałem się dowiedzieć trafiwszy tu przypadkiem, co za rozkminkę masz. Może zadaj sobie lepiej pytanie czy potrzebnie to pisałeś, też wybór należał do Ciebie... w sumie.
2013-11-10 09:00:00
Sebastian Samulczyk --- Albo każdy pisze co mu się podoba i stwierdzenie, że moje dywagacje są durne jest... durne. Oczywiście, każdy może robić ze swoimi pieniędzmi co chce, ale nie każdy robi mądrze. Kupowanie Maca, żeby mieć na nim tylko Windows to głupota i nazwałem rzecz po imieniu.
2013-11-19 14:12:00
Przemek Soroka --- Fajny, prosty i przejrzysty tekst. Planuję przejście na maca, ale mam pod Windows program - kupiony legalnie - o nazwie AnyDVD, który pozwala mi zgrywać DVD/BR zabezpieczone przed kopiowaniem (od razu mówię, że kopiuję tylko własne, legalnie zakupione filmy nad DVD/BR i robię to tylko po to, by móc je potem odtwarzać na różnych - tylko moich - urządzeniach, takich jak iphone, iPad, PS3; nikomu nie udostępniam tych kopii). Z tego, co ustaliłem, odpowiednika AnyDVD na maca nie ma, a więc programu, który potrafiłby ripować filmy z zabezpieczonych płyt. W rezultacie konieczne byłoby odpalenie AnyDVD pod Windows, szczególnie, że ten program sięga gdzieś głęboko do systemu, a więc sądzę, że nie zadziała w VM. Wygląda więc na to, że byłbym skazany na asystenta bootcamp... A może jest jednak jakieś rozwiązanie działające na macu, które nie zmusi mnie do powrotu do świata windows?
2013-11-19 19:38:00
Sebastian Samulczyk --- Przyznam szczerze, że nigdy nie wykonywałem tego typu operacji na Macu. W swoim nie mam nawet napędu optycznego. Spróbowałbym na Twoim miejscu http://handbrake.fr, aplikację open source. Nie wiem jednak czy poradzi sobie z zabezpieczonymi płytami. Znalazłem również coś takiego jak http://www.macxdvd.com/mac-dvd-video-converter-how-to/rip-protected-dvd-free-mac.htm. Nie wiem jednak co to za program i podchodziłbym do niego z dużą rezerwą. Jestem jednak pewien, że jakieś rozwiązanie tego problemu dałoby się znaleźć. Kwestia poszperania w Tnternecie.
2013-11-19 22:53:00
Przemek Soroka --- Dzięki za odpowiedź. Handbrake to narzędzie, z którego korzystam pod win (jest tez wersja win), ale dopiero wówczas, gdy AnyDVD zdezaktywuje zabezpieczenia przed kopiowaniem. Tak czy siak, kupuje maca i potem sie bede martwil :-)
2013-11-20 15:28:00
Przemek Soroka --- Handbrake generalnie nie radzi sobie z zabezpieczonymi płytami - do tego wlaśnie potrzebny jest AnyDVD. Ponieważ nie jestem w stanie znieść kafelków w Win8, kupiłem właśnie OEM-ową wersję Win7 i skorzystam z bootcampa / Win / AndDVD do dekrypcji takich płyt
2013-11-20 18:45:00
Sebastian Samulczyk --- No to widzę, że decyzja o zakupie Maca była szybka. Gratuluję dobrego wyboru. Próbowałeś może ten drugi program, do którego linkowałem?
Share your thoughts...