Nowy rok kopie już nas po dupach pełną parą, a ja wciąż nie zdążyłem podsumować zeszłego. Naprawiam więc ten błąd i spieszę z krótkim streszczeniem tego, co wydarzyło się w roku 2016.
Rower!
Oczywiście, nie byłbym sobą, gdybym nie zaczął od tematów rowerowych. Przede wszystkim – udało mi się przejechać więcej kilometrów niż w zeszłym roku. I może nie jest to powalające na kolana 15 tysięcy, jak u jednego z kolegów, ale biorąc pod uwagę to, że po drodze zaliczyłem operację i zostałem bez roweru (w sumie 2 miesiące), to i tak niezły wynik. Szacuję, że gdyby nie ta przerwa, może dałbym radę zrobić te skromne 8 tysięcy. Podsumowanie, w formie infografiki z VeloViewer wygląda mniej więcej tak:
Wystartowałem w dwóch wyścigach rowerowych. Na Poznań Bike Challenge, mimo dwumiesięcznej przerwy w treningach, udało mi się poprawić swój poprzedni wynik o pół godziny. Najmilszym zaskoczeniem był jednak start w Lesznie, gdzie dystans 90km pokonałem w lekko ponad 2,5 godziny (średnia 35km/h). Tak szybko jeszcze nie jechałem.
Stary rower musiał niestety ustąpić miejsca nowemu. Przesiadłem się więc z 37 letniego zabytku, na nowoczesny rower szosowy, z którego jestem bardzo zadowolony.
Oczywisty cel na przyszły rok to jeździć więcej i szybciej. Mam już zaplanowane kolejne starty, nie pozostaje więc nic innego jak tylko trenować.
Pierwsze razy…
Chyba w każdym roku zdarzyło się coś, co zrobiłem pierwszy raz w życiu. Dla mnie rok 2016 był bardzo owocny. Przede wszystkim pierwszy raz byłem w Szwecji. Krążyliśmy w okolicach Sztokholmu, nastawiając się głównie na zwiedzanie muzeum Vasa oraz okolicznych wiosek (w tym najstarszej w Szwecji).
Pierwszy raz opuściłem Europę. Nasz długo wyczekiwany “miesiąc” miodowy spędziliśmy bowiem w Wietnamie. Leżeliśmy na plaży, zwiedzaliśmy, a przede wszystkim pożeraliśmy wspaniałe jedzenie.
I na koniec – pierwszy raz byłem w Szwajcarii. Przy okazji łączy się z tym fakt, że pierwszy raz miałem okazję wyjechać rowerem w góry. Wspaniałe doświadczenie. Przy okazji odwiedziliśmy też Włochy, ale to nie był nasz pierwszy raz.
Najważniejszy jednak pierwszy raz pominąłem i celowo zostawiam go na sam koniec.
Praca i inne mniej ważne rzeczy
Wydarzyło się też kilka mniej ważnych rzeczy, o których może i warto wspomnieć. Wygląda na to, że pierwszy raz od 5 lat zmieniam pracę. Nie jest to do końca moja decyzja, ale wygląda na to, że wyjdzie mi to na dobre. Na pewno zapowiada się ciekawy i pracowity rok 2017.
Drugą, wartą wzmianki zmianą jest coś, co dla wielu osób, z jakiegoś dziwnego powodu było szokiem. Po ponad 3 latach zapuszczania, obciąłem włosy i zapuszczam brodę. Wyglądam teraz mniej więcej tak.
A na koniec…
A na koniec zostawiłem sobie największą zmianę, jaka dotknęła nas w 2016 roku. 9 listopada przyszła na świat nasza największa radość, na którą czekaliśmy całe 9 miesięcy. I chociaż na razie dopiero zaczyna się z nami kontaktować, bo przez większość czasu śpi, je albo płacze, to i tak dostarcza nam mnóstwo pozytywnych wrażeń. Poznajcie Piotrusia!
I to by było na tyle, jeśli chodzi o moje podsumowanie roku. Mam nadzieję, że ten nowy, który już się zaczął będzie równie owocny jak ten poprzedni. Życzę sobie i Wam przede wszystkim tego, żeby pamiętać o tych fajnych rzeczach. Sam robiąc to podsumowanie zdziwiłem się, że non stop tylko marudzę i narzekam, a przecież tak naprawdę nie było na co!
Jaki był Wasz rok 2016 i czego życzycie sobie w nowym, 2017? Napiszcie na Facebooku!
Leave a Reply