To będzie już trzeci rok, kiedy na sezon zimowy rower szosowy praktycznie na stałe ląduje na rolkach i służy do treningu stacjonarnego. Lubię rolki, ale bywają one jednak niebezpieczne, zwłaszcza jeśli wysiłek jest tak intensywny, że zaraz spadniesz z roweru. Na szczęście znalazłem rozwiązanie.
Jazda na rolkach daje bardzo dużo, ale ma też sporo minusów. Opór na najprostszych, takich jak mój modelach jest niewielki. Zmiana opon na dwie czerwone, przeznaczone do trenażerów poprawił sytuację. Wciąż jednak przy odrobinie nieuwagi można fiknąć efektownego koziołka na podłogę. Kwestia koncentracji nie była problemem, kiedy trenowałem do programu wyświetlanego na liczniku. Gdy jednak przesiadłem się na Zwift, postanowiłem poprawić trochę swoje bezpieczeństwo.
Rozwiązanie nie jest zbyt skomplikowane. Tacx T1150, podpórka do rolek, to dwie zespawane ze sobą metalowe rury, cztery śruby i jeden szybkozamykacz do koła.
Montaż jest banalny. Rolki Tacx Galaxia posiadają 4 otwory do zamontowania podpórki. Widać, że ktoś pomyślał o tym przy ich projektowaniu. Wstępnie przykręcamy podpórkę, wyciągamy z roweru przednie koło, ustawiamy go tak, żeby tylne koło pasowało na rolki. Punkty montażowe T1150 posiada pewien zakres regulacji i dopiero jak jesteśmy pewni, że jej pozycja jest odpowiednia – dokręcamy śruby do końca.
Efekt jest zadowalający. Rower trzyma się wystarczająco stabilnie, tylne koło obracając się, naturalnie ląduje na środku rolek i jedzie się całkiem przyjemnie. W końcu mogłem skupić się na solidnym treningu, a nie utrzymywaniu równowagi (z czym nie miałem i tak żadnych problemów, rolki nie są takie straszne jak je malują).
Przy pierwszym treningu byłem jednak nieprzyjemnie zaskoczony. Okazało się, że jedno koło na rolkach stawia jeszcze mniejszy opór niż dwa i bez większego wysiłku pedałowałem nawet na najcięższym przełożeniu.
Pomogło spuszczenie powietrza z opony. Z 6 atmosfer do 3. Przy około 200W hałas jest znośny, przy 300W robi się nieciekawie, a przy 400W i więcej – jest okropnie. Kasia jest wtedy wniebowzięta. Szczęśliwie, są to tylko chwilowe sytuacje. Drugą wadą jest to, że wbrew intuicji, w momencie gdy wstajemy z siodełka opór, wraz ze spadkiem nacisku na koło, maleje.
Nie są to duże przeszkody i da się zrobić jakiś sensowny trening na dużej intensywności. Dzięki temu mogę korzystać ze Zwift bez ryzyka, że odruchowo skręcę razem z moim avatarem i spadnę z rolek, lub stracę równowagę próbując zmienić kierunek jazdy w wirtualnej rzeczywistości.
Leave a Reply